niedziela, 27 września 2015

#002, czyli interpunkcja ReZi w oczy.

Dziś odwiedzamy kolejnego blogaska, którego AŁtoreczka zawzięcie się broni przed kopiowaniem, ale nowoczesna technologia pozwoliła nam zmierzyć się z tym tworem i oto tutaj macie Analizę nr 2.
Zacieramy ręce, strzelamy palcami i zaczynamy!


*Le Prolog*
Jest pierwszy lipca, niedawno skończyła się szkoła - są wakacje. Każdy normalny nastolatek powinien być z tego powodu szczęśliwy, ale ja nie miałam do tego powodu.
POWODU POWODU POWODU POWODU
Ale oczywiście nasza BoCHaterka nie jest normalna, co AŁtoreczka określa już na początku opka. Wspaniale.
Przynajmniej wiemy, z czym się mierzymy.
Właśnie dziś miałam się przeprowadzić. Nie, nie jest to przeprowadzka na inną ulicę. Jest to przeprowadzka do innego miasta, a raczej innego województwa. Z mojego ukochanego Krakowa przeprowadzam się do jakiejś wioski, którą jest Wodzisław Śląski.

Lecz, nim przytyki się posypią - aŁtorka wprowadziła coś oryginalnego, mianowicie przeprowadzkę z metropolii do pipidówy.

Zostawiam znajomych, rodzinę, bo rodzice a raczej moja mama i Maciek - mój ojczym tak postanowili. A to dlatego, że Maciek dostał propozycje pracy niedaleko Wodzisławia.
Coraz oryginalniej. Ojczym dostaje robotę w niewielkiej miejscowości, które to zwykły borykać się z niewielką ilością miejsc zatrudnienia.
Zastanawiam się czy dam radę się tam odnaleźć i czy znajdę choć jednego przyjaciela. Jest to moja pierwsza przeprowadzka, ale i tak już wiem, że mi się ona nie spodoba.
Droga postaci, już cię uświadamiam. Będziesz całować rodziców (a raczej mamę i Maćka) po stopach za tę zmianę, gdyż to tu spotkasz swoją tró laf.
Jedyna rzecz, która jest dobra to ta, że będziemy mieszkać w jednorodzinnym domu, a nie mieszkać w malutkim mieszkaniu. Ciesze się, bo nie będę musiała znosić już krzyków sąsiadów...
*Zawiazanie fabuły w postaci nieoczekiwanego zdarzenia w życiu ,,zwykłej" nastolatki, - odhaczone. Gwiazdka na dokładkę za typowość i nie wychodzenie poza schemat. Brawo!*
Czemu mieliby na nią krzyczeć?
Chyba, że mieszkała razem z grupą moherów, które tylko patrzyły, kiedy BoCHaterka spóźni się do kościoła.
Ty, a może ona nie umiała znieść krzyków przy Pewnej Ważnej Czynności? Jeśli mieszkała w bloku, to ją rozumiem :D

*Le rozdział pierwszy*
*BoCHaterka żegna się ze swoją psiapsiółą, czas na wyjazd do nowego domu*
Gdy zabrałam już wszystkie rzeczy potrzebne mi na drogę, ruszyłam w stronę wyjścia. Bagaże zabrał Maciek więc nie musiałam się nimi przejmować - choć tyle.
Rozumiem, że to jej ojczym, ale musi ciągle nazywać go po imieniu? Nawet ja mojego ojczyma nazywam "tata"
Wyszłam z mieszkania obracając się w stronę wyjścia z budynku poczułam niesmak, wielka chęć zostania w Krakowie.
Ahh ten nagły przecinek! Te emocje, ta adrenalina!
Szkoda tylko, że aŁtoreczka wstawiła go zamiast "i"
"i" nie równa się ","!
Wiedziałam, że przeprowadzka nie będzie łatwa, ale musiałam zebrać się w sobie i dać radę.
Zuch dziewczynka. Odnalezienie porozrzucanych kawałków ciała jest trudne.

Zeszłam ze schodów zmierzając w stronę samochodu poczułam przypływ wspomnień.
Ałtoreczka pożera przecinki 
Z moich oczu wypłynęła niekontrolowana łza...
Niekontrolowana łza- check! 
w sensie, co, nie kontrolowała jej toru? Wyjęła kij bejsbolowy i zaczęła okładać ją po policzkach?
Niekontrolowana, bo miotała się we wszystkie strony, jakby ją Szatanus opętał.
Wchodząc do samochodu od razu ubrałam okulary przeciwsłoneczne
W co? W sukienkę czy spódniczkę? A może gorset?
i założyłam słuchawki jednocześnie włączając swoja playlistę.

*BoCHaterka dociera do nowego domu*
Od razu wiedzieliśmy, że ci się spodoba. - z radością w głosie powiedziała moja mam. Maciek tylko przytaknął.
- Jest śliczny! Nie spodziewałam się czego takiego. - odpowiedziałam równi radośnie co ona.
- To dlatego nie chcieliśmy pokazać Ci zdjęć. - wydusiła to prze swoje zaciśnięte ze śmiechu szczęki.
Mówiliście kiedyś przez zaciśnięte szczęki, kiedy byliście szczęśliwi? Ja też nie.
Narzekasz. Taka radość ją braka, że szczękościsku dostała.
- Chodźmy do środa. - dodała.
Wolę do czwartek. Takie literówki utwierdzają mnie, że autorzy nie czytali własnej pracy żeby wprowadzić poprawki.
Niby jest jakaś beta. NIBY.
Ale przy tym blogu jest równie zaginiona jak Atlantyda.
Jest jak złoty pociąg. Wszyscy podejrzewają, że istnieje, ale nikt tego nie udowodnił, duh.

Maciek rzucił we mnie kluczami,
Tak z premedytacją, celował pewnie w oko, co?
łapiąc je od razu pobiegłam otworzyć drzwi..
AŁtoreczka nie zna chyba imiesłowu przysłówkowego uprzedniego.
*encyklopedia mode on*
Zwykle używa się imiesłowów uprzednich, jak mówimy o czynności DOKONANEJ.
Najpierw złapała, a potem pobiegła.
złapawszy je, od razu pobiegłam
*encyklopedia mode off*
Who cares...
Gdy tylko mi się to udało wpadałam do domu
Ale że tak pare razy? Przez okno?
Gdybyś uważała to może byś się nie potknęła
jak rakieta sprawdzając po kolei wszystkie pomieszczenia.

*Tu następuje opis pokoju boCHaterki, który pominę ze względów oczywistych. W każdym razie, dziewczyna idzie po pudła, by przyozdobić pokój aż tu nagle...*

Podnosząc pudło zobaczyłam chłopaka,
Już nie mam siły wytykać każdego brakującego przecinka... ;-;
który przyglądał się mojej osobie z drugiej strony chodnika.
nie wiedziałem, że bohaterka ma niewolnika
Od razu wiedziałam, że mieszka na przeciwko.
Wodzisław śląski to wieś, a mają tak skomplikowaną nazwę ulicy...
Wracał ze spaceru z psem. Uśmiechnął się do mnie przyjacielsko i pomachała,
Oho. ReZi zmienia płeć. Ciężko określić, która prawdziwa.
ja odwzajemniłam tylko uśmiech, gdybym do niego pomachała na sto procent upuściłabym karton.. Wchodząc do domu przypomniałam sobie, że nie miałam butów. Zrobiło mi się nie dobrze, gdy uświadomiłam sobie, że chłopak widział mnie na bosaka niosącą karton, z którego nie koniecznie wystawały rzeczy, które pasują do dziewczyny. Zaraz potem, zaczęłam śmiać się w duchu, przecież dla mnie było to normalne, a on najwidoczniej nie zwrócił na to uwagi...
*Spotkanie przepięknego trulovera pierwszego dnia - odhaczone. Z gwiazdką, bo jutuber.*

*Później dziewczyna wraca do siebie, gra, idzie spać i tak oto mamy kolejny dzień. BoCHaterka budzi się wyjątkowo wcześnie i wyjątkowo wyspana. Podczas nieobecności rodziców, postania nie trwać dalej w lenistwie i idzie pobiegać*

Postanowiłam, że nie będę siedziała cały dzień w domy tylko pójdę pobiegać. Wzięłam koszulkę z napisem "YOLO", czarne leginsy i adidasy.
Wzięła, okej. Rozumiem, że nie ubrała. Bieganie nago to chyba przejaw działania środków narkotyzujących, albo "nastoletni bunt"
Koszulka z napisem ,,YOLO". Okej, ja odpadam. Im so fucking done.

Zabrałam ze sobą butelkę wody, kluczę oraz telefon ze słuchawkami. Schodząc ze schodów potknęłam się - jak zawsze. Kolejny siniak do kolekcji.. Zamknęłam dom, założyłam słuchawki i zaczęłam biec. Po 20 minutach truchtu, dotarłam do okolicznego parku. było tu strasznie zielono, od tego miejsca po prostu biła pozytywna energia. Wiedziałam, ze je polubię.
To wsie mają tak zadbane parki? Wsie w ogóle mają parki? U mnie nie ma.
To jest wieś w której mieszka sławny Youtuber. Władze zapewne wybudowały park na jego cześć. Tak samo jak te wszystkie pomniki i fontanny w kształcie jego głowy.
Bogactwo ReZi w oczy!

Gdy rozciągałam się obok drzewa podszedł do mnie "mój znajomy ", który widział mnie wczoraj bez butów.
Nic do siebie nie powiedzieli i już znajomi.
Nie mogę się powstrzymać.

- Cześć - powiedziała, posyłając mi promienny uśmiech.
- Cześć - odpowiedziałam, odwzajemniając uśmiech.
- Jestem, Remek - przedstawił się i puścił do mnie oczko.
- Nadia - ledwo co mogłam wydusić swoje imię,pewnie zrobiłam się cała czerwona.
Remek to w końcu facet czy kobieta?
Nie jestem pewien. Może jest oboma na raz?
Spójrz na obrazek.

Potem jeszcze raz. I jeszcze. A potem odpowiedz na pytanie.

Miałam straszne kontakty z płcią przeciwną. Nie potrafiłam z nimi rozmawiać. To pewnie dlatego nigdy nie miałam chłopaka.
- Czy to ty chodziłaś wczoraj boso po podjeździe? - spytał uśmiechając się do mnie.
- Tak, to ja. Wnosiłam pudła ze swoimi rzeczami. - odpowiedziałam zdezorientowana.
- To dobrze. Myślałem, ze tylko ja robię takie rzeczy. - znów puścił do mnie oczko.
Teraz zrobiłam się już pewnie purpurowa.
Dusiła się?
Szybko, dajcie plastikowy worek!
- Przecież to normalne. - powiedziałam z t brakiem emocji.
Remek pewnie nie miał pojęcia o co mi chodzi.
Ja też nie mam pojęcia o co Ci chodzi
Toż to nadmierne rumienienie się! Jednoznaczny sygnał, że boCHaterka konwersuje właśnie z truloverem!
Swoją drogą, zabieranie pudeł z podjazdu na bosaka jest takie szalone i nietypowe...

Chłopak chcąc przerwać grobową ciszę, która nastała między nami wydukał:
- Podoba ci się tu i gdzie wcześniej mieszkałaś? - zapytał.
- Na razie jest całkiem nieźle.. Do tej pory mieszkałam w Krakowie. - uśmiechnęłam się.
A tak narzekała
Zobaczyła seksowne szyneczki przystojnego jutubera i już, zmieniła zdanie.
Szyneczki tak zawsze działają.

*Rozdział drugi*
 - Kraków, ostatni raz byłem tam na szkolnej wycieczce. - uśmiechnął się.
- Koniecznie musisz tam pojechać jeszcze raz. - mam nadzieję, że zabrzmiałam na tyle przekonującą aby skończyć ten temat.
- Pewnie masz rację. - udało się.
- Zawsze mam rację. - uśmiechnęłam się.
- Może cię oprowadzić? - nie wiem czy jest co tutaj zwiedzać, ale.
Ale co?
- Jasne. - dlaczego nie?
Polonistka mówiła, że to ja źle tworzę dialogi. Ciekawe jak zareagowałaby na to

*Więc ją odprowadza, lepiej się poznają i tak dalej. W międzyczasie, z odprowadzania robi się dwugodzinny spacer, po którym wstępują do kawiarni, bla, bla, bla...Kiedy boCHaterka wraca w końcu do domu, rozmawia z mamą i idzie spać. Śni jej się ojciec.*

"- Naduś, Naduś gdzie jesteś?
- Nie ma mnie!
- Widzę Cię!
- To teraz mnie złap! Hihihi! "
To był koszmar. Nie cierpię kiedy śni mi się ojciec. Jest to moje jedyne wspomnienie, które pamiętam, ostatnio ciągle widziałam tę scenę. Nie cierpię go. Jak on mógł zostawić mamę? Potwór bez uczuć. I pomyśleć, że gdy byłam mała potrafiłam godzinami stać przy oknie z nadzieję, że wróci... Nigdy nie wrócił...
Pogrążyłam się w rozpaczy, za kimś kogo nie znałam prawie w ogóle. To dziwne, ale łzy mimowolnie spływały po moich policzkach, po raz kolejny.
Całą noc wypełniły moje puste, bez emocji łzy. Rano o godzinie 7 postanowiłam przestać się nad sobą użalać. Wybrałam czyste ubranie, padło na czerwono- czarną koszulę w kratę, czarne rurki i czerwoną bandanę.
Mamy rozumieć, że BoCHaterka nie nosi bielizny? 
Ani skarpetek?
Pewno jeszcze nosi prezerwatywę w portfelu. Gotowa w każdej chwili.
Wiesz, Kiciuch, przezorny zawsze ubezpieczony, gdyby przypadkiem zahaczyła o szyneczki jutubera.
Ubrałam się i podążyłam w stronę łazienki wziąć prysznic i doprowadzić się do ładu, wychodząc w końcu poczułam się jak dziewczyna.
Czyli bohaterka nie jest dziewczyną? Ewentualnie nie chce być i czuje się facetem skoro dopiero teraz poczuła niczym kobieta.

Podnosząc telefon zobaczyłam, że mam wiadomość:
"Hej Nadia - tu Remek. Masz czas dziś wyjść?" Czy ten człowiek nie śpi?
"Hej, pewnie że mam czas. ;)" Bardzo chciałam się z nim spotkać. Polubiłam go.
"Świetnie! O 9 pod twoim domem.:)"
Jedno spotkanie i już podała jemu numer?
Na następnym robią dzieci a na trzecim biorą ślub?
Na czwartym rozwód, piąty to pojednanie, a szósty to jakaś tragedia. Siódmy to cmentarz lub szpital.

Ucieszyłam się. Miałam dość czasu na zjedzenie śniadania i porozmawianie z Klara przez skype. Opowiedziała mi jakieś news'y, a ja w skrócie powiedziałam jej o moich dwóch dniach spędzonych w nowym miejscu. O 8:45 skończyłyśmy rozmowę. Wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy, poprawiłam swój lekki makijaż, ubrałam buty,
Zastanawia mnie, gdzie można kupić ubrania do ubrań.
a kiedy wyszłam była 9:03. Remek już czekał, z reszta nie był sam.
Oczywiście, że nie sam, w końcu był "z resztą"

- Hej. - powiedział, jak zawsze miłym głosem.
- Cześć. - odpowiedziałam troszkę zmieszana.
- Poznaj Michała. - nie spodziewałam się, że tak szybko mnie z nim zapozna.
- Cześć. - przywitałam się.
- Hej. - jego głos był strasznie dziwny, mówił tak jakby miał chrypę, ale jednocześnie jej nie miał.
Nie wiem jak brzmi ktoś z głosem "jakby miał chrypę, ale jej nie miał". Poza tym nie zaczynamy zdań od "ale".
Narzekasz. Ktoś tu mutację przechodzi.
Mając 17 lat. Czas najwyższy.
Był wyższy ode mnie, jak wszyscy. Wydawał się być o wiele młodszy, wglądem przypomniał mi gimnazjalistę.
To gdzie on wglądał, że przypominał jej gimnazjalistę?
Ale okazało się, że jest mojego wieku. Na początku nie uwierzyłam, ale później mnie przekonali. łaskocząc mnie. Niestety moje łaskotki zawsze obracały się przeciwko mnie.
Ahh, ten dar przekonywania
Łaskotki najlepszym środkiem perswazji.

- Prze-przestańcie! P-ppp-roszę! - ze śmiechu tylko tyle mogłam z sobie wydusić.
Zaraz potem przestali, całe szczęście. Prawie się przy tym popłakałam. Chłopacy nie mogli przestać się ze mnie śmiać, myślałam ze położą się na chodniku. Nie zrobili tego jednak.
- To gdzie idziemy? - spytał Michał, wciąż się śmiejąc.
- Może na miasto? - zaproponował Remek.
Przypominam, że jesteśmy na wsi. Według aŁtoreczki.
*gasp!*
Ciekawostka: Wodzisław Śląski to miasto.
Na przyjazd boChaterki Wodzisław ewoluował.
Chyba de-ewoluował.
_ Dlaczego nie? Chodźmy. - zdecydowałam za nas.
idąc rozmawialiśmy i śmialiśmy się tak jakbyśmy byli chorzy psychicznie. Ludzie, którzy nas mijali patrzyli na nas jak na wariatów. Mimo tego, ze prawie w ogóle ich nie znałam to myślałam, że znam ich od zawsze. Dobrze się wśród nich czułam.
Widząc ten tekst także stwierdzam, że bohaterka jest chora psychicznie.
Och, wy tacy krejzi! #YOLO #SWAG

Spacerując po rynku szturchnęłam barkiem jakąś mimozę, zrobiła taką awanturę jak rzadko.
Nie mam pojęcia, jak to mogło znaleźć się na rynku. Zwłaszcza, że według Wikipedii występuje w Ameryce Północnej.
Imigracja!
Jednym ze znaczeń słowa ,,mimoza" jest ,,«osoba bardzo delikatna i nadmiernie wrażliwa»" więc... :v
Bardzo delikatna, a od razu wyzywa od "suk".

Chyba ja i aŁtoreczka mamy dwie różne definicje słowa "delikatny"
Zapewne macie.
- Ał! - krzyknęła co najmniej tak jakby obdzierali ją ze skóry.
- Przepraszam. - byłam strasznie speszona, przecież nic się nie stało.
- Jakie przepraszam!? Patrz jak chodzisz szmato! - naskakiwała na mnie.
- Anka co ty robisz? Ogarnij się! - Remek się zdenerwował.
- Remik, ja p-przepraszam. -
Remek stał się Remikiem.
Remik to ogólnie zdrobnienie imienia "Remigiusz"
Tak jak:
Rammstein
Ramzes
Re
Rem
Remiks
Remioza
Romeo
Rumcajs
Remol.
*spada z krzesła*
- Remik, ja p-przepraszam. - nagle zmieniła się w potulnego szczeniaczka. Czy oni są razem? Tylko nie to.
NO WŁAŚNIE, TYLKO NIE TO. BoChaterka chyba nie lubi trójkątów :<

- Ty przepraszasz? Pfff.. - po prostu ja wyśmiał. Jednak nie byli razem. Na szczęście.
- Ania co się dzieję? - jakaś wysoka i strasznie chuda blondynka podbiegła do nas. zaczęła krzyczeć.
- Tylko ich tutaj brakowało.. - powiedział z rezygnacją Michał.
- Rychlik zamknij się. A ty Remek co znowu wyprawiasz? - odezwała się druga dziewczyna, miała bladą cerę i krótkie kruczoczarne włosy, jej usta było krwisto czerwone. Wyglądała naprawdę atrakcyjnie.
Blada cera. Krucze włosy. Krwiste usta.
Śnieżka?

- A to kto? Znowu jakaś idiotka - nie skomentuje tego. Nie lubię być obrażana.
- Odezwała się. Pusta lafirynda.- od razu było widać.
- Dobra chodźcie nie marnujmy na nich czasy. - powiedział Remek.
Ma rację, po co marnować Present Simple czy Past Perfect.
Nagle poszyłam obcas na swojej stopie.
Nasza bohaterka to utalentowana krawcowa. Nie wiedziałem, że obcasy się szyje.
To już zaawansowane tajniki krawieckiego rzemiosła.
*Przeszkoda na drodze boCHaterki i idealnego trulovera w postaci jego byłej - odhaczone*

- Pożałujesz tego. - najzwyczajniej w świecie mi zagroziła, ale ja zignorowałam. Po przejściu 200 metrów
odmierzanych linijką
usiadła i zdjęłam swój but.
Kto usiadł?
Na mojej stopę
Julian? Królu, to ty?
pojawił się wielki fioletowy siniak.

*Koniec rozdziału drugiego*
Bogom dzięki
Chwalmy pana!
Ale, ponieważ naszym zadaniem jest zatruwanie życia, nie kończymy z tym materiałem!
W przyszłym tygodniu pojawi się kolejna część wielce ciekawej historii miłosnej AŁtoreczki i reZiego.
Czy na trzecim spotkaniu będzie już rodzić dzieci?
Czy Michał przejdzie mutację?
Czy BoCHaterka będzie mogła chodzić?
Dowiecie się w następnej części!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz